Kopanie było na chybił trafił i to już nie mal po ciemku.
Oczywiście masa śmieci, drutów, kapsli i innego badziewwia z kleszczami włącznie.
Jednak coś tam jeszcze sie trafiło.
Na łące po ciemaku i bez lupy to nie wiele widziałem i dopiero po powrocie okazało się faktycznie jak Wendrowiec mówił, że trafiłem odważnik monetarny - mój pierwszy zresztą.
Pogoooglałem ciut i okazuje się że to 17 wieczny odważnik do dukatów z Niderlandów, łooo taki
W drodze powrotnej natomiast pod Płockiem gdzieś dopadła mnie jakaś sakramencka gorączka.
Myślałem że dupą zacznę oddychać, bo na motocyklu w kurtce z protektorami przy takiej temp jak na zdjęciu to lekko nie było.