Przygody wnuka słynnego egzorcysty -Wędrowycza

O wszystkim i o niczym
Marcin
Posty: 442
Rejestracja: 07 kwie 2008, 21:28
Lokalizacja: Natangia

Przygody wnuka słynnego egzorcysty -Wędrowycza

Post autor: Marcin »

Na szybko złapany fragment

Mniej więcej w połowie drogi od tabliczki do wsi znajduje się niewielki suchy cypel wcinający się kilkadziesiąt metrów w bagno. Tego lata z racji zabagnienia cypel ten stał się czymś w rodzaju półwyspu. To właśnie miejsce wybrali sobie na obóz harcerze. Nie wnikając w ich przynależność do jakiegoś konkretnego hufca nadmienimy, że zachowywali się w sposób uwłaczający dobremu imieniu swojej organizacji. Palenie i picie można by im ostatecznie wybaczyć, ale druhowie popełnili szereg innych czynów nie do końca akceptowanych przez społeczeństwo, jak na przykład wyprawa na jabłka (oczywiście cudze) w środku nocy, czy udział w zabawie wiejskiej. Zabawy były organizowane we wsi raz na jakiś czas, to znaczy, gdy organizatorom udało się wmówić miejscowej milicji, że ta impreza nie będzie miała tak burzliwego przebiegu, jak dotychczasowe. Zapewnienia te były zazwyczaj gołosłowne, bowiem ludzkości nie udało się jeszcze opracować metody uspokajania bawiącego się tłumu. W każdym razie ta zabawa była typową dla tych stron miłą imprezą folklorystyczną. W ruch poszły łańcuchy od krów, butelki, ponadto rozebrano kilka okolicznych płotów. Harcerze jednak nie uszanowali miejscowych zwyczajów i użyli gazu łzawiącego w dużej ilości, co wywołało wśród tubylców skrajne oburzenie, bo jak to tak można, broń masowej zagłady na zupełnie spokojnej dyskotece. Tak więc już następnego dnia padła propozycja, aby podłych wrogów pozbawić skalpów. Propozycja spotkała się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem.
Noc była ciepła i bezksiężycowa. Nad bagnem snuło się trochę mglistych oparów. Dwaj wartownicy patrolowali granicę obozowiska. Nic nie wskazywało by groziło im jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
-Nudno, cholera - powiedział jeden z wartowników do drugiego.
-Nudno - potwierdził zagadnięty i ziewnął.
Odwrócił się w stronę łąki nagle poczuł, że serce zjechało mu do gatek.
-O kur...czątko! - zdołał z siebie wykrztusić.
Widok, który ukazał się jego oczom był przerażający i fascynujący zarazem. Przez łąki galopowała na koniach banda miejscowych. W łapach trzymali pochodnie. Wartownik porwał sygnałówkę i zatrąbił na alarm. Tubylcy odpowiedzieli skowytem tak strasznym, że kilku mniej odważnych druhów zaszyło się w krzakach koło latryny. Zastępowy wybiegł z namiotu z rakietnicą w dłoni. Na widok nadciągającej "kawalerii" zbladł, zaraz jednak opanował chęć natychmiastowej ucieczki. Wypalił racę w stronę wrogów. Nikogo wprawdzie nie trafił, ale udało mu się nader skutecznie spłoszyć większość koni. Jeźdźcy stracili wiele cennych minut, na ich uspokajanie i ponowne formowanie szyku. Przepadła przewaga zaskoczenia. Wreszcie dopadli celu. Jednolita dotąd grupa rozdzieliła się na kilka mniejszych, które opanowały natychmiast kuchnię, magazyn i latrynę. W wielu miejscach obozu wywiązała się walka wręcz. Wódz napastników podjechał do pala z powiewającym na nim sztandarem i zdarłszy materię podpalił ją swoją pochodnią. Harcerze wpadli w szał. Wódz nie cieszył się długo swoim sukcesem, bowiem z ciemności nadleciała duża (750 gram) puszka mielonki i uderzywszy go w czoło sprawiła, że spadł ze swojego rumaka. Tubylcy przegrywali. Nie pomogło nawet to, że oddział, który zdobył latrynę, podpalił obiekt i wmieszał się do walki. :kon: :axe:
Tankista
Posty: 47
Rejestracja: 18 lut 2010, 23:11
Lokalizacja: Podlasie :)

Re: Przygody wnuka słynnego egzorcysty -Wędrowycza

Post autor: Tankista »

Norweski Dziennik o ile mnie pamięć nie myli ? ;)
ODPOWIEDZ