Szekspirowski dzień świetego Kryspina

V-XV wiek
srebrny_lis
Posty: 7191
Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
Lokalizacja: Lidzbark Warmiński

Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: srebrny_lis »

Tak trochę bez związku z poszukiwaniami w Prusiech, za to w związku ze średniowieczem: mamy dziś (25 X) dzień św. Kryspina - rocznicę bitwy pod Azincourt 1415, w której angolstwo dokonało masowego mordu na bezbronnych francuskich jeńcach, wziętych w walce toczonej w obronie ich kraju.
Awatar użytkownika
Blacek
Posty: 1687
Rejestracja: 21 lut 2010, 09:14
Lokalizacja: Toruń
Lokalizacja: Natangia/Górowo -Toruń
Kontakt:

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: Blacek »

Cześć!!!
"...eksterminacja elementu potencjalnie niebezpiecznego, niezdatnego do zeszmacenia" to stały, acz obrzydliwy refren naszej historii.
Człowiek to wspaniała istota - zdolny do wszelakiej zbrodni i heroiczny w poświęceniu - do bólu. Reszta jest...polityką, choć tyle zwalamy na rzekomą wolę Boga :wstyd: . Pozdrawiam!!!
srebrny_lis
Posty: 7191
Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
Lokalizacja: Lidzbark Warmiński

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: srebrny_lis »

"Wszystko w ręku Boga - On pomoże Swoim wiernym sługom" (Dzień Rozesłania Apostołów AD 1410: Władysław Jagiełło/Ulryk von Jungingen [niepotrzebne skreślić ;) ]).
Awatar użytkownika
Blacek
Posty: 1687
Rejestracja: 21 lut 2010, 09:14
Lokalizacja: Toruń
Lokalizacja: Natangia/Górowo -Toruń
Kontakt:

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: Blacek »

Amen!!!
Tylko mam wrażenie, iż taki bóg to jakaś firma na usługach i tak chyba pozostanie, aż powróci.
Czasem trudno jest wierzyć widząc, do czego ludeczkowie używają Boga. Jestem jednak z tych, co wierzą mimo wszystko (dlatego łatwiej mi zrozumieć i szanować niewiarę innych),ale to już inna historia. Pozdrawiam!!!
srebrny_lis
Posty: 7191
Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
Lokalizacja: Lidzbark Warmiński

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: srebrny_lis »

W "Cesarskim pokerze" Łysiak przytacza autentyczny cytat z pamiętników wodza Apaczów Geronimo: "Uczono nas, że Usen (Bóg) nie interesuje się drobnymi ludzkimi porachunkami".
Awatar użytkownika
Blacek
Posty: 1687
Rejestracja: 21 lut 2010, 09:14
Lokalizacja: Toruń
Lokalizacja: Natangia/Górowo -Toruń
Kontakt:

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: Blacek »

Jak najbardziej - Trafne!!!
nuwek
Posty: 103
Rejestracja: 07 sty 2009, 23:17
Lokalizacja: Natangia

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: nuwek »

Wszyscy modlimy się do tego samego Boga to czasem potrwa zanim się zastanowi komu pomóc :D
asdic321
Posty: 1696
Rejestracja: 26 mar 2008, 13:35
Lokalizacja: Prusy Królewskie

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: asdic321 »

Coz, czasem nie wystarczy poprosic - trzeba tez wiedziec dokad i jak adresowac powazne prosby! :D Paleta mi sie po glowie (nie pamietam juz niestety skad wzieta! :wstyd: ) taka oto +- modlitwa afrykanskiego wodza:
"Panie Boze, bardzo potrzebujemy pomocy! Jutro rano odbedzie sie bitwa, ktora zdecyduje o losie mego plemienia. I to bedzie powazna sprawa, dorosli wojownicy stana przeciw doroslym wojownikom. Dlatego tez, jezeli pragniesz nam pomoc, nie wysyłaj prosze swojego Syna - przybadz sam!"
srebrny_lis
Posty: 7191
Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
Lokalizacja: Lidzbark Warmiński

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: srebrny_lis »

Sądzę, iż mylił się zarówno Geronimo, jak i ów wódz afrykański. Dlaczego? Odpowiedź jest zawarta m.in. w komentarzu ś.p. pani prof. Świderkówny ("Rozmowy o Biblii", t. 1) do Księgi Hioba. Wódz traktował Szefa Szefów jak Polinezyjczycy swoje neutralne etycznie siły mana: jak obiekt do obłaskawienia konkretnymi zabiegami kultowymi. A Sz.Sz. z "naszej bajki" nie jest dobrym czy złym dżinnem, jest autonomiczny. Także Geronimo myli się więc: Usen "interesuje się", ale ma własne zamiary; nie zawsze się zwierza a wymaga zaufania. To trudne, zwłaszcza dla człeka zwykłego myśleć logicznie i samodzielnie. Ale powiadają starzy ("teip senei kalbama"), że ponoć opłacalne ;).
nuwek
Posty: 103
Rejestracja: 07 sty 2009, 23:17
Lokalizacja: Natangia

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: nuwek »

A nawiązując do bitwy pod Azincourt to król angoli kazał wyciąć jenców bo bał się że przegra bitwę bo około 1500 jego rycerzy poszło na tyły z jeńcami . Francuzi za czeli się wycofywać a on myślał że będą chcieli go zaatakować od strony obozu kiedy się zorientował i wydal rozkaz powstrzymania rzezi to było za pozno . Biorąc pod uwagę przewagę liczebną franków ta wcale się nie dziwie takiej decyzji dla niego każdy żołnierz był na Wagę zlota chociaż jeńcy też [okup od rodziny] ale liczył się wynik bitwy .
Awatar użytkownika
Blacek
Posty: 1687
Rejestracja: 21 lut 2010, 09:14
Lokalizacja: Toruń
Lokalizacja: Natangia/Górowo -Toruń
Kontakt:

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: Blacek »

Z Biblii wynika explicite, iż Bóg wspiera prawych, a poniża nieprawych. On tylko, niezawodnie wie kto zacz. Geronimowe "nie interesuje się", zinterpretowałbym - "nie popiera sporów, konfliktów".
W końcu to słowa człowieka, więc można "poszaleć" interpretatorsko -zwłaszcza, że Geronimo nie jest póki co "na linii".
Prawdziwy jednak problem pojawia się tam, gdzie obie strony sporu uważają się za wzór prawości (a tak zwykle bywa). Ufam w Mądrość Stwórcy. Lękam się jedynie naszej zdolności do naginania / nadinterpretacji Jego woli (odczytywanej z różnych źródeł) oraz osiąganych przez zwycięską stronę sukcesów, które mogą być jedynie dopustem Bożym. Nie to jednak najważniejsze.
Miałem dobrych nauczycieli, którzy pokazali mi coś, co spróbuję wyrazić w niezręcznych słowach: Jeśli już "używać" Boga, to ku człowiekowi, a nie przeciw. Tego się trzymam, choć często się z innymi nie zgadzam, a nawet polemizuję.
Ale się zrobiło teologicznie :) Wybaczcie jeśli zbyt...
Pozdrawiam!!!
P.S. Nuwek poruszył utylitarystyczny aspekt eliminowania jeńców- prawda- do pilnowania potrzeba ludzi. Potrzeba też lekarstw, żywności i... liczyć się z buntem, zarazą. Szlachetność i wspaniałomyślność kosztuje. Dla niektórych - zbyt drogo :sad:
asdic321
Posty: 1696
Rejestracja: 26 mar 2008, 13:35
Lokalizacja: Prusy Królewskie

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: asdic321 »

Nie odmowie sobie jeszcze "w temacie" przypomniec kilku najbardziej chyba znanych strof z "Henryka V" (w tlumaczeniu J. Baranczaka) – o tym dniu wlasnie:

"Od dzisiejszego dnia do konca swiata,
Kiedy nastanie swietego Kryspina,
W ludzkiej pamieci znowu ozyjemy :
My, garsc - szczesliwy krag - gromadka braci;
Tak, bo kto dzisiaj ze mna krew wyleje,
Zostanie moim bratem; chocby z gminu
Pochodzil, dzien ten mu nada szlachectwo;"

Korci mnie jeszcze aby rzec slowo w odpowiedzi na glosy Przedmowcow oraz chroniczna (i nieuleczalna już, jak mniemam? ;) ) „anglofobie” JM s_lisa... :D Z niejasnym wszakze przeczuciem, ze pewnie krece powroz na wlasna szyje wdajac sie w polemiki historyczne z zawodowcem ale co tam – niech się dzieje! :zebek:

Otoz wojna stuletnia jawi mi sie sporem o sukcesje jakich wiele w owczesnej Europie. Na tym polu Francuzi także lubili „namieszac” po sasiedzku, choc fakt faktem ze „Weltkriega” na podobna skale nie udalo im się wywolac! ;) Ale tez nikt Zabojedow rugowac z ich ziem nie zamierzal bo szlo (z poczatku przynajmniej) bardziej o tytul do korony Kapetyngow i zaleznosc lenna ziem na kontynencie niz o historie "narodowo-wyzwolencze". :D

A co do samego Azincourt, to trzeba pamietac ze Francuzi zaatakowali oddzialy Henryka wycofujace się juz do portu w Calais. W dodatku nekane w odwrocie ciezka sraczka - co samo w sobie zdaje sie zakrawac na wielka niegodziwosc! :D Żeby jednak stalo się do konca jasne kto był tam wilkiem a kto Kapturkiem, wystarczy spojrzec na uklad sil. Tak wiec korpus angielski liczyl niespelna 5 tysiecy lucznikow a armia Karola ponad 20 tysiecy samej jazdy (nie liczac paru tysiecy pieszych, przewaznie kusznikow), co zdawalo się z gory przesadzac wynik starcia... Zapowiadalo się wiec na dosc latwa potyczke i „dozynki” uciekajacych, zakonczone w dodatku pojmaniem krola z orszakiem w nagrode. Innymi slowy mowiac, rycerstwo Francji szykowalo sie do jatki na plebejuszach a mialo byc lekko, latwo i przyjemnie - jak zawsze w podobnych razach. Realia owczesne były zas takie, ze poza swita Henryka i nim samym (za ktorych szykowal sie spory okup) zywa noga wiecej by z bitwy nie uszla! Lucznicy mieli zatem do wyboru zwyciezyc lub zginac sprzedajac jak najdrozej swa skore – ich bowiem nie bralo sie do niewoli jako ludzi z gminu, ktorych nikt nie wykupowal! Zazwyczaj byli „po prostu” wybijani, ewentualnie (w nadzwyczajnym akcie laski!) obcinano im palce sluzace do napinania cieciwy i tak okaleczonych puszczano do domu.

Tyle ze akurat w dzien sw. Kryspina sprawy przybraly zly obrot i skutkiem zlekcewazenia przeciwnika, braku dyscypliny i nieudolnosci wlasnego dowodztwa, kwiat rycerstwa Francji dal sie "rozstrzelac" angielskim chlopom na paru hektarach pola pod Azincourt. W dodatku zupelnie bezsensownie, bo atakujac raz za razem bez ladu i skladu – za to z maniaczym wprost uporem - mimo ogromnych strat wlasnych. To wlasnie była glowna przyczyna utraty blisko polowy stanu pospolitego ruszenia, choc faktycznie jency z pierwszej fazy bitwy zostali wowczas zabici. Co zreszta tlumaczy sie na ogol nie tyle bezrozumnym (i nieracjonalnym z uwagi na wety! :D ) okrucienstwem Henryka, a raczej obawa przed buntem blisko tysiaca pojmanych rycerzy przy kolejnym, decycujacym juz szturmie. A sytuacja musiala być wowczas dosc rozpaczliwa, skoro Anglicy zmuszeni zostali porzucic wlasne tabory, wzywajac do walki nawet obozowa czeladz! Koniec koncow kolejne poltora tysiaca Zabojedow trafilo jednak do niewoli wiec o eksterminacji na tle etnicznym mowic raczej nie mozna. ;)

Szok po bitwie byl jednak ogromny, zwlaszcza z uwagi na to ze polegla tak wielka masa rycerstwa w ogole (w bitwach sredniowiecza ginelo ich zazwyczaj nie wiecej niz kilka dziesiatkow) i ze z rak plebsu na dodatek! To wlasnie nie miescilo sie w glowie owczesnym, bo o smierci 5 tysiecy brytyjskich piechurow nikt by nawet slowem marnym nie wspomnial! Na przebieg bitwy można się zas oburzac lub nie ale pamietajmy ze piec lat wczesniej podobna jatka rozegrala sie pod Grunwaldem a nikt z nas jakos nie wstydzi się, ze braci zakonnych wybito wowczas "do nogi"! Choc cala Europa była takim wystepnym lamaniem rycerskiego obyczaju wstrzasnieta i zgorszona... Niemalych tez zabiegow dyplomatycznych wymagalo pozniej żeby dwor Jagielly nie popadl w calkowity ostracyzm na tym tle!

P.S. Na koniec jeszcze jedno - moj stosunek do obu walczacych pod Azincourt nacji jest raczej ambiwalentny. Ale w pojedynku Dawida z Goliatem biore zwykle strone tego malego - chocby i miał nie wiem jak dobra proce! :zebek:
srebrny_lis
Posty: 7191
Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
Lokalizacja: Lidzbark Warmiński

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: srebrny_lis »

Dzieje wojny stuletniej znam dość dokładnie (egzaminy z epoki należały do najlepiej zdanych przeze mnie na studiach), więc nie musimy wchodzić w szczegóły strategiczne czy taktyczne. Tyle powiem, że o wynikach batalii pod Crecy, Poitiers i Azincourt decydowała nie tyle liczebność, ile organizacja, dyscyplina i typ uzbrojenia. Angolstwo toczące od lat wojny z Celtami na Wyspach, po solidnym wygarbowaniu mu skóry m.in. przez Szkotów pod Bannockburn w 1314, zaczęło stosować istotne innowacje w wymienionych dziedzinach. Ponadto już od dawna podatek tarczowy dawał Plantagenetom (władcom rządzącym wskutek podboju kraju, mającym więc od szlachty placet na silniejsza władzę nad podbitymi) środki na tworzenie armii najemnej, bardziej karnej i zdyscyplinowanej. Kapetyngowie musieli ratować choćby pozorną całośc kraju nadając liczne beneficja i immunitety - w rezultacie mając armię liczną, ale niekarną i zupełnie nie do opanowania. Doszła do tego zajadła walka stronnictw armaniaków z burgundczykami. No i postępująca choroba umysłowa dobrze się pierwotnie zapowiadającego Karola VI Szalonego. Skontrastowany przez Szekspira obraz "walki Dawida z Goliatem" jest nieprawdziwy, ale niech tam: licentia poetica. Wojska Henryka V nie były żadną przypadkową zbieraniną biedaczków bożych. Kiedy przeciwnik zaczął stosować podobne metody (vide: Guesclin), zaczęto wywalać angolstwo gdzie jego miejsce jeszcze w XIV wieku. Potem znów okazało się, że panowie szlachta niczego się nie nauczyli i musiała odwalić robotę Dziewica z Domremy. Skrócony wizerunek bitwy pod Azincourt zamieszczony powyżej pasuje raczej do fatalnej batalii pod Poitiers w 1356; pod Azincourt bowiem mamy przykłady śladowych co prawda prób dostosowania sposobu walki do warunków jej pola (atakowano w bardzo wąskiej przestrzeni między lasami, na świeżo zoranym, rozmokłym polu - trochę jak Persowie w Termopilach), np. przez atak piechotą (jednak w błocie i w zbrojach). Wskutek tego przewaga liczebna była tu raczej drugorzędnym czynnikiem. Decydowała karność i dowodzenie a jazda feudalna nadawała się głównie do prostej szarży, zaś konetabl Charles d`Albret nie należał do błyskotliwych dowódców. Poza tym na jego klęskę bardzo czekało stronnictwo burgundzkie. Praktycznie dopiero pod koniec wojny Francuzi stali się względnie jednym narodem, z takąż samoidentyfikacją (wyspiarze z nizin osiągnęli ten stan wcześniej). Charakterystyczne, że właśnie dopiero za Edwarda III, rozpoczynając wojnę stuletnia, elity angolskie zaczęły używać własnego języka (dotąd zawiera ponad 60% słów romańskich) a pod koniec tej nader barbarzyńskiej wojny obie strony miały już wykrystalizowaną samoświadomość ("te ryże zbóje i rabuśniki to alieny"). Ciekawe, że pod koniec wojny stuletniej to właśnie strona francuska była bardziej innowacyjna: vide ostatnia wielka bitwa wojny pod Castillon 1453, gdzie artyleria posiekała angolstwo jak "ichni" łucznicy rycerstwo francuskie w wymienionych wyżej bitwach. I tu leży pies pogrzebany: burzę się nie tyle przeciw angolstwu jako takiemu (bo jak wszystko na tym łez padole ma też swoje dobre strony), ile przed debilną tendencją do zalewania naszych księgarń tonami angolskiej szmiry historiograficznej (porównajcie ją choćby do przygasłej ostatnio serii "Nowej Marianny"). Szmiry, która zniekształca ogólny ogląd rzeczywistości, bo np. choć bardziej o losach wojny zdecydowało Castillon 1453, to niemal wszyscy pamiętają wyłącznie Crecy 1346, Poitiers 1356 i Azincourt 1415. No, może jeszcze bardziej psychologiczny niż militarny epizod w Orleanie 1429. To dopiero lans! A co do moich osobistych upodobań (choć "de gustibus...") po prostu wolę słońce i ciepło od zimna i deszczu, czerwone wino od rudej wody na myszach, ładne kobiety od brzydkich i smaczne (choć może nie zawsze zdrowe) potrawy od zbilansowanej karmy dla zwierząt lub resztek z tygodnia. Zaś braciom pod Grunwaldem po prostu się należało za poprzednie sprawki. No i to głównie angolstwo w XIV w. przyjeżdżało świadomie polować na ludzi u boku pobożnych braci nie tylko na pogańskiej Litwie, ale i w chrześcijańskiej od wieków Polsce Łokietka. Krótko pisząc: wolę "douce France" od "old merry England". Mimo wszelkie Robespierre`y, Petainy i współczesne szaleństwa polityczno - ekonomiczne. I taki już umrę :pijak: . No, Panowie, salut! Bez obrazy :)
nuwek
Posty: 103
Rejestracja: 07 sty 2009, 23:17
Lokalizacja: Natangia

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: nuwek »

Mimo wszystko pozwolę sobie wrzucić stronę z dokumentem na powyższy temat . http://www.youtube.com/watch?v=Cu06dNVNA3g" onclick="window.open(this.href);return false;
srebrny_lis
Posty: 7191
Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
Lokalizacja: Lidzbark Warmiński

Re: Szekspirowski dzień świetego Kryspina

Post autor: srebrny_lis »

Autorzy filmu nie powiedzieli niczego nowego: wszystko to już było, więc padające tam stwierdzenia, że "aż dotąd nikt nie badał" itd. są nieco groteskowe (acz medialnie chwytliwe). Zamiast operującego fantazmatami (np. idiotyczne dźwigi windujące Francuzów na siodła, czego adekwatna ciężka jazda angolska w filmie nie potrzebuje) filmu Lawrence`a Oliviera mogli użyć bardziej wiernego obrazom niektórych fragmentów bitwy filmu Kennetha Branagha. Trudno sklasyfikować załączony film jako stricte dokument; to raczej baaardzo popularny program edukacyjny. Ładnie zrobiony technicznie. Trochę śmieszy mnie (choć wiem, że to "ichnia" wersja) ciągłe powtarzanie przez angolskiego lektora nazwy Agincourt, kiedy na prezentowanych dawnych mapach jak wół stoi Azincourt. O poruszanych w filmiku aspektach pisaliśmy już w postach powyżej. Ale obraz może być ciekawym uzupełnieniem. Dzięki.
ODPOWIEDZ