Jak w temacie, idziemy sobie z Tworasem leśną drogą,nagle zza zakrętu wyjeżdża UAZ,mówię do Tworasa spokojnie i dalej machamy sprzętem. Gość zatrzymał sie parę metrów przed nami i zakłada kamizelkę Straż Leśna,spokojnie podchodzimy do samochodu. "Co kopiecie Panowie a zezwolenie z Nadleśnictwa jest" mówię mu "nie ale mamy takie papiery" i wyciągamy legitki stowarzyszenia popatrzył poczytał i zaczął mięknąć ---- rozpuścił się jak zobaczył zaświadczenie o szkoleniu. Pogadaliśmy troszkę opowiedział nam historię jak przed rokiem gość wyorał na polu szablę polską z około 1700 któregoś roku (musiała być jakiegoś wyższego oficera bo podobno rękojeść była nabijana rubinami) i opylił ją za skrzynkę win!!!!!!!!!
Przymierzył się do naszych wykrywek ---- uznał że lekkie. W międzyczasie podjechał drugi leśniczy --- rozmowa na luźne tematy. Mówili że śmieszą ich ludzie którzy chodzą z wykrywką i na ich widok dają nura w krzaki. Na koniec życzyli nam powodzenia.
Jaki z tego morał ---- spokojnie nie uciekać,pogadać a swoją drogą nikt już mnie nie przekona że Stowarzyszenie nie jest potrzebne.
Chrzest ze SL. zaliczony
P.S. Na odchodnym tylko poprosili aby nie palić w lesie bo sucho ---- słusznie
