Nie odmowie sobie jeszcze "w temacie" przypomniec kilku najbardziej chyba znanych strof z "Henryka V" (w tlumaczeniu J. Baranczaka) – o tym dniu wlasnie:
"Od dzisiejszego dnia do konca swiata,
Kiedy nastanie swietego Kryspina,
W ludzkiej pamieci znowu ozyjemy :
My, garsc - szczesliwy krag - gromadka braci;
Tak, bo kto dzisiaj ze mna krew wyleje,
Zostanie moim bratem; chocby z gminu
Pochodzil, dzien ten mu nada szlachectwo;"
Korci mnie jeszcze aby rzec slowo w odpowiedzi na glosy Przedmowcow oraz chroniczna (i nieuleczalna już, jak mniemam?

) „anglofobie” JM s_lisa...

Z niejasnym wszakze przeczuciem, ze pewnie krece powroz na wlasna szyje wdajac sie w polemiki historyczne z zawodowcem ale co tam – niech się dzieje!
Otoz wojna stuletnia jawi mi sie sporem o sukcesje jakich wiele w owczesnej Europie. Na tym polu Francuzi także lubili „namieszac” po sasiedzku, choc fakt faktem ze „Weltkriega” na podobna skale nie udalo im się wywolac!

Ale tez nikt Zabojedow rugowac z ich ziem nie zamierzal bo szlo (z poczatku przynajmniej) bardziej o tytul do korony Kapetyngow i zaleznosc lenna ziem na kontynencie niz o historie "narodowo-wyzwolencze".
A co do samego Azincourt, to trzeba pamietac ze Francuzi zaatakowali oddzialy Henryka wycofujace się juz do portu w Calais. W dodatku nekane w odwrocie ciezka sraczka - co samo w sobie zdaje sie zakrawac na wielka niegodziwosc!

Żeby jednak stalo się do konca jasne kto był tam wilkiem a kto Kapturkiem, wystarczy spojrzec na uklad sil. Tak wiec korpus angielski liczyl niespelna 5 tysiecy lucznikow a armia Karola ponad 20 tysiecy samej jazdy (nie liczac paru tysiecy pieszych, przewaznie kusznikow), co zdawalo się z gory przesadzac wynik starcia... Zapowiadalo się wiec na dosc latwa potyczke i „dozynki” uciekajacych, zakonczone w dodatku pojmaniem krola z orszakiem w nagrode. Innymi slowy mowiac, rycerstwo Francji szykowalo sie do jatki na plebejuszach a mialo byc lekko, latwo i przyjemnie - jak zawsze w podobnych razach. Realia owczesne były zas takie, ze poza swita Henryka i nim samym (za ktorych szykowal sie spory okup) zywa noga wiecej by z bitwy nie uszla! Lucznicy mieli zatem do wyboru zwyciezyc lub zginac sprzedajac jak najdrozej swa skore – ich bowiem nie bralo sie do niewoli jako ludzi z gminu, ktorych nikt nie wykupowal! Zazwyczaj byli „po prostu” wybijani, ewentualnie (w nadzwyczajnym akcie laski!) obcinano im palce sluzace do napinania cieciwy i tak okaleczonych puszczano do domu.
Tyle ze akurat w dzien sw. Kryspina sprawy przybraly zly obrot i skutkiem zlekcewazenia przeciwnika, braku dyscypliny i nieudolnosci wlasnego dowodztwa, kwiat rycerstwa Francji dal sie "rozstrzelac" angielskim chlopom na paru hektarach pola pod Azincourt. W dodatku zupelnie bezsensownie, bo atakujac raz za razem bez ladu i skladu – za to z maniaczym wprost uporem - mimo ogromnych strat wlasnych. To wlasnie była glowna przyczyna utraty blisko polowy stanu pospolitego ruszenia, choc faktycznie jency z pierwszej fazy bitwy zostali wowczas zabici. Co zreszta tlumaczy sie na ogol nie tyle bezrozumnym (i nieracjonalnym z uwagi na wety!

) okrucienstwem Henryka, a raczej obawa przed buntem blisko tysiaca pojmanych rycerzy przy kolejnym, decycujacym juz szturmie. A sytuacja musiala być wowczas dosc rozpaczliwa, skoro Anglicy zmuszeni zostali porzucic wlasne tabory, wzywajac do walki nawet obozowa czeladz! Koniec koncow kolejne poltora tysiaca Zabojedow trafilo jednak do niewoli wiec o eksterminacji na tle etnicznym mowic raczej nie mozna.
Szok po bitwie byl jednak ogromny, zwlaszcza z uwagi na to ze polegla tak wielka masa rycerstwa w ogole (w bitwach sredniowiecza ginelo ich zazwyczaj nie wiecej niz kilka dziesiatkow) i ze z rak plebsu na dodatek! To wlasnie nie miescilo sie w glowie owczesnym, bo o smierci 5 tysiecy brytyjskich piechurow nikt by nawet slowem marnym nie wspomnial! Na przebieg bitwy można się zas oburzac lub nie ale pamietajmy ze piec lat wczesniej podobna jatka rozegrala sie pod Grunwaldem a nikt z nas jakos nie wstydzi się, ze braci zakonnych wybito wowczas "do nogi"! Choc cala Europa była takim wystepnym lamaniem rycerskiego obyczaju wstrzasnieta i zgorszona... Niemalych tez zabiegow dyplomatycznych wymagalo pozniej żeby dwor Jagielly nie popadl w calkowity ostracyzm na tym tle!
P.S. Na koniec jeszcze jedno - moj stosunek do obu walczacych pod Azincourt nacji jest raczej ambiwalentny. Ale w pojedynku Dawida z Goliatem biore zwykle strone tego malego - chocby i miał nie wiem jak dobra proce!
