Ruszyło nowe-na razie baardzo skromne forum, skierowane do każdego kogo interesuje piechota brytyjska od XVIII do XIX wieku.Na dzień dobry muszę przyznać że jak na razie głównym okresem jest napoleoński.Jeśli czujesz sympatie do czerwonych kurtek,chciałbyś pogadac na ten temat z innymi podobnymi sobie-a może zacząc bawic się w takowąż rekonstrukcje zapraszamy;
http://www.piechotabrytyjska.fora.pl/
British Infantry 1700-1900
Moderator: Manufaktura Dzika
-
- Posty: 7191
- Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
- Lokalizacja: Lidzbark Warmiński
Osobiście czuję od dawna bardzo zdecydowaną antypatię wobec "czerwonych kurtek", zresztą w ogóle do angolstwa (moje pierwsze z brzegu osobiste wyjątki [istnieją takie, owszem] to niestety kobiety: np. Florence Nightingale, Sue Rhyder czy Susan Hamter). Ponadto przez większość wieku XIX, tj. po 1815, armia brytyjska raczej nie imponowała. Poza rozróbami w koloniach, oczywiście, ale to co inszego. Wojna krymska to pokazówa niekompetencji i rozpierduchy. Angoli ratowało tylko zacofanie technologiczne Rosjan.
Re: British Infantry 1700-1900
Wiele nowych pomysłów i inicjatyw na forum poświęconym rekonstrukcji "czerwonych kurtek". Gorąco polecam uwadze: http://www.piechotabrytyjska.fora.pl" onclick="window.open(this.href);return false;
-
- Posty: 7191
- Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
- Lokalizacja: Lidzbark Warmiński
Re: British Infantry 1700-1900
Uuu... kolejna płaszczyzna propagowania tego barbarzyńskiego, prymitywizującego myślenie języka . Trochę żartuję, a trochę nie: angolstwo propaguje się samo na tyle skutecznie, że przynajmniej ja nie przyłożę do tego ręki. I jeszcze jeden zauważalny aspekt. Ludziska rzucają się coraz częściej w wir skakania po kolejnych formacjach, najpierw w ramach epoki, potem multikulti. Osobiście jestem zwolennikiem trzymania się wybranej epoki, wchodzenia w szerszy kontekst (także pozamilitarny), ale co kto lubi... Dwie różne formuły, zapewne równoprawne i równowarte. Zwalczam angolstwo wszelakie (pewnie bezskutecznie, jak caballero de La Mancha wiatraki), bo rozlewa się niczym ropa w Zatoce i glajchszaltuje ten piękny w swych odmiennościach świat. Propagując komunikację na coraz niższym poziomie rozumowania i kultury. Pomarudziłem, ale starzeję się (może i brzydko?) i trochę zrzędzenia mi się należy .
Re: British Infantry 1700-1900
Sir, w końcu mamy wolny kraj i wole prawo wyrażanie poglądów Ja natomiast jestem i będe zawsze przeciwnikiem mieszania polityki i jakichkolwiek ideolologii z czymś w co staramy się bawić, czyli w odtwórstwo historyczne. Bo na przykład wielką niesprawiedliwością byłoby twierdzenie, że koledzy zajmujący się odtwórstem niemieckich formacji z II WŚ propagują totalitaryzm, w końcu na ten temat napisano miliony słów. Dlatego moim zdeniem polityka i rekonstrukcja historyczna nigdy w parze nie pójdą. Powiem więcej - polityka to śmierć dla rekonstrukcji. Nawiasem mówiąc uważam temat angolski pod tym względem za letni i trudno kojarzony z bagażami jakichś niedobrych doświadczeń. Ja osobiście traktuję go właśnie jako rozszerzenie spojrzenia na okres napoleoński, bo przyzmam, że do niedawna był mi zupełnie obcy. w większości forum poświęcone jest okresowi okołotrafalgarskiemu.
Co do drugiej kwestii to rzeczywiście zauważa się w częście śodowiska chęć skakania po epokach i w związku z tym pokusę robienia wszystkiego po łebkach. Z drugiej strony lepiej jednak pracować nad kilkoma postaciami naraz i robić to dobrze, niż nad jedną fatalnie (a jest to jak wiemy częste). Także oby Bóg zachował Królową
Gregor
Gemain der 52 IR (1801-1807)
Private British Royal Marines (1800 - 1815)
Co do drugiej kwestii to rzeczywiście zauważa się w częście śodowiska chęć skakania po epokach i w związku z tym pokusę robienia wszystkiego po łebkach. Z drugiej strony lepiej jednak pracować nad kilkoma postaciami naraz i robić to dobrze, niż nad jedną fatalnie (a jest to jak wiemy częste). Także oby Bóg zachował Królową
Gregor
Gemain der 52 IR (1801-1807)
Private British Royal Marines (1800 - 1815)
-
- Posty: 7191
- Rejestracja: 19 gru 2007, 14:29
- Lokalizacja: Lidzbark Warmiński
Re: British Infantry 1700-1900
Monsieur Mon Frere!
Jak napisałem, trochę`m sobie pojojczył i tyle . Jednak wyjaśniam natychmiast na czym polega moje podejście do sprawy lub, jak kto woli, mój problem. Np. z zasady nie zajmuję się lidzbarskim Zamkiem, gdyż stanowi on obiekt zainteresowania zbyt wielu. Podobnie omijam szerokim łukiem język angielski, gdyż [cytat] "ludzi znających go jest jak psów" (excusez le mot !). Wszechobecny natłok obecnych na rynku anglojęzycznych autorów i dzieł historiograficznych i popularnych, z reguły miernej wartości, zniechęca mnie do tej szkoły historycznej a zachęca do sięgania po materiały innej proweniencji. Ostatnio utwierdziły mnie w tej, być może nieżyciowej, postawie: praca Niemca P. Hofschroera o Waterloo i bezkrytycznie bałwochwalcza praca T. Klupczyńskiego o brytyjskiej armii 1793 - 1809 (autor jest skądinąd anglistą a nie historykiem). Szczytem szczytów nierzetelności historycznej są (wprawdzie powieści, ale za to szczodrze wręcz zawalające nasz rynek księgarski i kształtujące potoczne opinie) znów angielskojęzyczne w oryginale książki o Sharpie czy "Cztery czerwcowe dni". Autorzy tworzący w tym języku bywają świetni w kwestiach technicznych (tu faktycznie widzę ich przydatność dla technicznej strony rekonstrukcji; wszakże nieraz słabą, gdy piszą o czymś, o czym dotąd nie pisano po angielsku, np. o sprawach odleglejszej od nich Europy). Przy próbach uczciwego syntetyzowania spraw im odległych potykają się na banałach a ich wnioski bywają najczęściej powierzchowne lub błędne.
Monsieur, szanuję Pański wybór (zaciągnięcie się do brytyjskiej piechoty morskiej), zwłaszcza że temperament Waćpana budzi angielskie skojarzenia (słynna "phlegma" ruchów i wypowiedzi), a więc "pasuje" . Ja, również dziecię północy, szukam jednak kompensacji lubując się (poza dawną, przedbolszewicką rosyjskością) w urokach nacji bardziej od Brytyjczyków żywiołowych. Może to wina/zasługa mojej madziarskiej prababci i odwiecznej miłości do Francji i Italii?
Oczywiście, Boże chroń Królową, bo to ostatnia taka ich monarchini (po Niej same burki). Ale precz z angielską i anglojęzyczną tyranią na morzach, lądach i w historiografii !!!
Enchante, Monsieur!
Oficer VIII ranga, major Arystarch Gieorgijewicz Pietrow, komandujuszczyj Jego Impieratorskogo Wieliczestwa Aleksandra I Pawłowicza Romanowa Wilenskom Muszkietierskom Połkom.
PS Proszę nadal traktować powyższe wywody jako rodzaj przewrotnego sarkazmu.
Jak napisałem, trochę`m sobie pojojczył i tyle . Jednak wyjaśniam natychmiast na czym polega moje podejście do sprawy lub, jak kto woli, mój problem. Np. z zasady nie zajmuję się lidzbarskim Zamkiem, gdyż stanowi on obiekt zainteresowania zbyt wielu. Podobnie omijam szerokim łukiem język angielski, gdyż [cytat] "ludzi znających go jest jak psów" (excusez le mot !). Wszechobecny natłok obecnych na rynku anglojęzycznych autorów i dzieł historiograficznych i popularnych, z reguły miernej wartości, zniechęca mnie do tej szkoły historycznej a zachęca do sięgania po materiały innej proweniencji. Ostatnio utwierdziły mnie w tej, być może nieżyciowej, postawie: praca Niemca P. Hofschroera o Waterloo i bezkrytycznie bałwochwalcza praca T. Klupczyńskiego o brytyjskiej armii 1793 - 1809 (autor jest skądinąd anglistą a nie historykiem). Szczytem szczytów nierzetelności historycznej są (wprawdzie powieści, ale za to szczodrze wręcz zawalające nasz rynek księgarski i kształtujące potoczne opinie) znów angielskojęzyczne w oryginale książki o Sharpie czy "Cztery czerwcowe dni". Autorzy tworzący w tym języku bywają świetni w kwestiach technicznych (tu faktycznie widzę ich przydatność dla technicznej strony rekonstrukcji; wszakże nieraz słabą, gdy piszą o czymś, o czym dotąd nie pisano po angielsku, np. o sprawach odleglejszej od nich Europy). Przy próbach uczciwego syntetyzowania spraw im odległych potykają się na banałach a ich wnioski bywają najczęściej powierzchowne lub błędne.
Monsieur, szanuję Pański wybór (zaciągnięcie się do brytyjskiej piechoty morskiej), zwłaszcza że temperament Waćpana budzi angielskie skojarzenia (słynna "phlegma" ruchów i wypowiedzi), a więc "pasuje" . Ja, również dziecię północy, szukam jednak kompensacji lubując się (poza dawną, przedbolszewicką rosyjskością) w urokach nacji bardziej od Brytyjczyków żywiołowych. Może to wina/zasługa mojej madziarskiej prababci i odwiecznej miłości do Francji i Italii?
Oczywiście, Boże chroń Królową, bo to ostatnia taka ich monarchini (po Niej same burki). Ale precz z angielską i anglojęzyczną tyranią na morzach, lądach i w historiografii !!!
Enchante, Monsieur!
Oficer VIII ranga, major Arystarch Gieorgijewicz Pietrow, komandujuszczyj Jego Impieratorskogo Wieliczestwa Aleksandra I Pawłowicza Romanowa Wilenskom Muszkietierskom Połkom.
PS Proszę nadal traktować powyższe wywody jako rodzaj przewrotnego sarkazmu.