tom_23 napisał(a):
Nie muszę wiedzieć jak rozpoznać zabytek, zresztą nie mam takiej wiedzy ani praktyki.
To bardzo źle, bo właśnie dlatego tak wiele osób i instytucji jest przeciwnych detektorystom.
Duchu, odnoszę wrażenie, że cytaty stosujesz trochę wybiórczo.
Pominąłeś to, że m.zd.
muszę i potrafię stwierdzić, że coś może być zabytkiem. Czy faktycznie jest - oceni urząd
Nie wyrzekam się pogłębiania swoich wiadomości dotyczących zabytkoznawstwa. Ale czy posiadanie takiej wiedzy ma być warunkiem sine qua non używania wykrywacza? Czy chcąc się pobawić wykrywaczem, muszę kończyć fakultety z historii sztuki? Przy takim założeniu wykrywacz - prawie jak dzisiaj broń - byłby dostępny tylko wtajemniczonym, czyli w zasadzie pracownikom muzeów. A może o to chodzi?
Spójrzmy na art. 32 ust. 1 wiadomej ustawy: "Kto, w trakcie prowadzenia robót budowlanych lub ziemnych, odkrył przedmiot, co do którego
istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem, jest obowiązany (...)". Kto ma większe szanse natrafić na zabytek: zawodowy operator koparki ryjący w ziemi 8-10 godz. dziennie, czy "niedzielny" poszukiwacz-amator, kopiący 3-6 godz. przeciętnie w tygodniu (z reguły w weekendy gdy pogoda dopisze). Mimo to przepis nie wymaga od takiego operatora posiadania wiedzy, że coś
jest, on musi się orientować, że coś
może być zabytkiem. Dlatego ponownie zapytuję: na jakiej podstawie mamy wymagać od wspomnianego poszukiwacza-amatora głębokiej wiedzy z zakresu zabytkoznawstwa?
Podtrzymuję wypowiedzianą na początku tezę, że środowisko konserwatorskie błędnie stosuje art. 36 ust. 1 pkt 12. Pozwolenia powinny obejmować wyłącznie poszukiwania konkretnych, zindywidualizowanych zabytków. Cała reszta m.zd. jest z tego obowiązku wyłączona. Czy taka interpretacja obroniłby się w sądzie? Nie wiem, nie miałem okazji jej wypróbować

. Niniejszym kończę udział w tej ciekawej dyskusji. Dziękuję za wszystkie opinie. Wesołych Świąt.
