Strona 2 z 3

: 25 cze 2009, 20:57
autor: Marcin
Martijan łuka Stablakowowie gatowyje pajezdki w gorad Gdańsk.

: 26 cze 2009, 08:25
autor: srebrny_lis
Mołodcy parni - tiepier i wsiegda!

: 02 lip 2009, 09:19
autor: srebrny_lis
Do jutra muszę podać Ahmedowi liczbę osób na "Gdańsk 17-19 lipca". Obecnie mam pewnych osób 11 i 4 niepewne (do jutra mają wyjaśnić), czyli nie przewidujemy wiecej niż 15 osób z WMP. Z tych pewnych 11 mamy: 5 skałkówek, 1 pistolet "stefanka" na petardy (własne), 1 szablę (to ja), sztandar i baraban. Mogą dojść: 3 skałkówki i 1 szpada (to kwatermistrz). Markietanka 1 (Agnieszka).

: 06 lip 2009, 14:40
autor: ahmed
Mam bardzo zle wieści...dziś dyrekcja Fortu obcięła budżet imprezy o połowe...w zaistniałej sytuacji impreza będzie musiała oprzeć się tylko na 52-jce jako gospodarzu i osobach mieszkającyh wtrójmieście.Jestem wściekly to sa chyba najlepsze słowa...

: 06 lip 2009, 15:47
autor: srebrny_lis
To znaczy, że nasz wyjazd na "Gdańsk 17-19 VII 2009" jest nieaktualny? Trochę późna decyzja, ale trudno. Skądinąd Bosso donosił, że ich "Częstochowa" w tymże terminie też rżnie koszty i trudno mu się "zapiąć". Chyba winien ten jak dotąd u nas mityczny kryzys, nadymany przez local autorities jako pretekst do cięć i zwolnień. Wymyślimy coś własnego (np. zaległy marszyk polno - leśny z noclegiem?).

: 06 lip 2009, 15:57
autor: ahmed
Chłopaki(i dziewczyny)gdybym byl wlaścicielem sieic hoteli albo banku z wlasnej aksy bym doruzcil zebyscie byli.....decyzja jest calkwoicie od nas niezależna ....widizmy sie w Ciechanowcu-cukierek na pocieszenei zamiast tortu.

: 06 lip 2009, 17:06
autor: srebrny_lis
Cóż, skoro nie można w dzisiejszych czasach niczego złupić... :) . W Ciechanowcu pogadamy o zapotrzebowaniu na "Bartensteiner Vertrag" w kwietniu.

: 06 lip 2009, 17:43
autor: ahmed
Dla mnie osobiście to wstyd ze Gdansk ze swoimi prawie 500 tysiacmai mieszkańców nie potrafi znalezc kasy dla 60 rekosntrutkrow,a Lidzbark Warm. z 15 tysiacami(przepraszam jesli sie pomylilem) co roku robi duża impreze........

: 06 lip 2009, 20:26
autor: srebrny_lis
18 tys., ale to szczegół :) . U nas też tak jest: duży Olsztyn to napoleonistyczna półpustynia, a małe Jonkowo albo Lidzbark (ostatnio też Dwórzno!) - Botany Bay! Obstukujemy wewnętrzną szkoleniówkę w Widrykach k/Ignalina.

: 06 lip 2009, 20:54
autor: ahmed
Będzie to trzeba tak dogadac Lisie myśle :)

: 06 lip 2009, 21:04
autor: U96
nie w tym to w następnym roku się kominy wyczyści.
Adam

: 07 lip 2009, 09:02
autor: Kodi
srebrny_lis pisze: duży Olsztyn to napoleonistyczna półpustynia.
Jak to, w Olsztynie dzikała prężny ośrodek bonapartystyczny pod przewodnictwem generała T'Ereshiack'a :zebek:
A tak na poważnie - pojawiła się szansa na organizację w przyszłym roku imprezy w Olsztynie przy pomocy MOK. Będę informował o postępach w tej sprawie.

: 07 lip 2009, 13:05
autor: srebrny_lis
Eh, oui: Monsieur Adolphe, le general de plantation des chenes [generał od sadzenia dębów] ;) . A o MOK-u informuj na bieżąco. Nous regarderons cette affaire tres attentivement [śledzim ta sprawa oczien` uważnie :) ].

: 08 lip 2009, 12:55
autor: Remington
Hej.
Tak sobie pomyślałem, co byśmy zrobili w P12P, gdyby tuż przed bitwą w Lidzbarku powiedziano nam, że żołdu nie będzie, z żarciem są problemy, itp.
Czy olali byśmy sprawę i nieprzyjechali?
Jak myślicie?

: 08 lip 2009, 13:43
autor: srebrny_lis
Tu chodzi trochę o co innego (taka interpretacja wyszła zresztą od samych gospodarzy). Gdyby raz czynniki wielkomiejskie (zwłaszcza) przekonały się, że mogą sobie zorganizować imprezkę huczną za darmo (i oczywiście "sukces" przypisać sobie...), cóż mogłoby je powstrzymać przed dalszym "cięciem" w przyszłości? A tak: zobaczą, że przy olaniu wojska huk to mały, słabo słyszalny huczek i "sukces" też jakby wątpliwy. Co innego z góry ugadane imprezy koleżeńskie, wynikające z właściwie prywatnych ustaleń między grupami, z lekkim acz istotnym wsparciem niedużych instytucji i paru życzliwych sponsorów (jak choćby tegoroczny lutowy Heilsberg, uzupełniający Hoff). Ale w ten sposób można urządzać jedynie imprezy małe (bardzo wszakże przyjemne). Gdzieś spać i coś jeść trzeba, koszt dojazdu choć częściowo winien się zwracać. Kiedyś sledziłem na ś.p. "Poniatowskim" dysputę o definicji reko i ich formułach. Pisano, że zaczęto od "czystej" pasjonarności (wyjazdy dla własnej satysfakcji), wyewoluowano w płatny "profesjonalizm" i co dalej? W obecnej dobie dętego sztucznie kryzysu wiele imprez dużych może nie wytrzymać presji i paść. Bardziej odporne mogą się okazać imprezy mniejsze, organizowane sprawnie po linii koleżeńsko - sponsorskiej, stopniowo się specyfikujące w głąb zamiast wszerz. Ale tam też trzeba będzie dojechać i coś zjeść. Nastąpi selekcja, zostaną autentycznie zainteresowani, rekonstruktorzy niedzielni zrezygnują [?].